niedziela, 5 września 2010

40 lat zaufania

Dziś mija 40 lat od ślubu rodziców Ksenia - moich teściów, daj im Panie Boże zdrowie - ludzi ze wszech miar godnych podziwu. Wczoraj spotkaliśmy się przy stole w Maruszy. Było godnie – co w slangu młodzieżowym oznacza: grubo. Tym razem nie mogłem zostać dłużej i toast wzniosłem tylko szampanem. Życie.
Ale kiedy wracałem naszą pomorską A1, zastanawiałem się co jest warunkiem takiego osiągnięcia ? No i oczywiście jest tych warunków całe mnóstwo - wiem po ośmiu latach świetnego małżeństwa. Jest jednak coś co stanowi w ogóle rzecz niezwykle istotną w życiu. Tym czymś, co zwróciło moją uwagę w katalogu przymiotów przyzwoitego małżeństwa, jest zaufanie. Na dłuższą metę nie do przecenienia. I tak sobie od instytucji małżeństwa przeszedłem gładko do uogólnień obejmujących również inne historie. Wychodząc od szczęśliwej historii grudziądzkich rodziców, szybciutko i naturalnie przeszedłem do kwestii, które teraz zajmują mnie szczególnie. Do kwestii miasta.
Bez zaufania, na pewno, nie ma szans na udany związek. Bez zaufania nie ma szans na równowagę i spokój. Nie ma szans na szczęście.
Myślę, że nie ma też szans na osiąganie dobrych wyników w pracy zawodowej czy jakiejkolwiek innej aktywności grupowej. Mam wrażenie, że na pytanie: co jest bardziej frustrujące, demotywujące i smutne – poważna, zdecydowana, oparta na faktach bura od szefa czy pytanie: na pewno wszystko zrobiłeś dobrze ? – większość z nas odpowie, że to drugie. Nie ma – przynajmniej dla mnie – nic gorszego niż zakładane z góry, zwątpienie w sprawę, którą się nam powierza. Po pytaniach: czy wszystko zrobiłeś, czy dasz radę, czy się uda, czy to czy tamto , które następują zbyt późno i padają z ust, które powinny dodawać otuchy – po tych pytaniach najchętniej bym wyszedł. Wyobraźmy sobie żonę, męża, partnera, który ciągle powątpiewa – życie z taką osobą byłoby koszmarem. Niestety bardzo często w takim koszmarze wielu ludzi musi realizować zadania, których powodzenie ma ogromną wagę dla innych.
Dzisiaj widzę, że zaufanie wobec współpracowników to bardzo ważna zaleta szefa. Oczywiście nie należy być naiwnym, ale warto zakładać, że podwładni też chcą, potrafią – w końcu to nasi podwładni, że im zależy. Sam, kiedy czuję, że ktoś we mnie wierzy, że mi ufa, że powierzył mi jako zadanie coś ważnego, wtedy pracuję z większą ochotą, sprawniej – po prostu lepiej.
Jest jednak warunek. Żeby sobie na to pozwolić – będąc przełożonym – trzeba być w powierzane sprawy w 100% zaangażowanym. Trzeba je znać, dać gwarancję, że w razie kłopotów, problemów, nieprzewidzianych trudności stanowi się niezawodny odwód, że wchodzi się do gry, że wspólnie damy radę. W przeciwnym razie zamiast delegowania uprawnień opartego na zaufaniu mamy do czynienia ze „spychologią”. Brrrrr
„Spychologia” w małżeństwie daje gwarancję nieszczęść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz